Profil użytkownika: Fantazja

Coś mi się cyferki pokręciły. Nie 100 tylko 720 kg :) Problemy z liczeniem.

Ja przepraszam, jaki mandat? Ok, jak gwizdną 10 kg to może i mandat, ale przy 100 kg jest to wartość ok. 700 złotych (przeliczając najniższą stawkę, jak za przemysł). To już nie jest mała szkodliwość czynu (do 500 zł), tylko regularna kradzież ścigana z urzędu. Po za tym do jasnej anielki, jabłka to produkt, taki cegły czy chleb i idąc tym tokiem myślenia, rozumiem, że mogę wejść do sklepu, zarąbać produktów na około 490 zł i dostać mandat 50 zł? Coś jest nie tak z tymi waszymi policjantami.... albo z naszym porąbanym prawem.

Zacznijmy od początku. Niestety w Polsce "marketing" związany ze spożyciem owoców i warzyw kuleje i kuleć będzie jeszcze długo. Polskim producentom (patrz. ZSRP) raczej nie zależy na dbaniu o to. Zdecydowanie bardziej opłaca się im "reklamowanie" naszych owoców za granicą (można się więcej kasy na tej pseudo reklamie nachapać). Nam w Polsce zostają za to wszechobecne portale i czasopisma, które namiętnie przedrukowują teksty z zagranicznych doniesień, w większości przypadków amerykańskich, które się nijak mają do polskich realiów. To one są głównym źródłem wiedzy nieświadomych konsumentów, którzy czytają m. in., że jabłka i truskawki mają w sobie wiele pestycydów i są niezdrowe, a najlepiej kupować awokado i melony (Raz miałam okazję walczyć z portalem wp.pl o usunięcie bredni na temat jabłek. Udało mi się to dopiero po dwóch dniach, ale ile tego gówna jeszcze jest). Póki to się nie zmieni i Polacy będą karmieni tą amerykańską papką informacyjną, spożycie krajowych owoców i warzyw, przede wszystkim jabłek, nie wzrośnie.

W tej formie, absolutnie jestem za!!!!! A nie, upłynnianie w niewyjaśnionych okolicznościach ton jabłek, które potem w czarodziejski sposób trafiają z powrotem na rynek. A tak - po jednym jabłku z informacją, by skusić potencjalnych klientów, to sama korzyść dla sadowników. To się nazywa chwyt marketingowy i działa w różnych branżach od niepamiętnych czasów. Martin, dziwię się trochę twojej reakcji, bo zapewne na zakupach jak rozdają słodycze, chipsy i inne produkty, chętnie sięgasz po nie rękę i nie zastanawiasz się dokąd świat zmierza. Jabłka to taki sam produkt jak te chipsy, czekolady czy inne produkty rozdawane w sieciach, warto je chyba zatem promować?

Każdy ma po części rację. Cyrk z embargo po części zawdzięczamy poprzedniemu rządowi. Oczywiście niby to jest sprawa unijna, ale Polska jako największy pyskacz broniący Ukrainy dostał po zadku najmocniej. Prawdopodobnie gdybyśmy się w to nie mieszali i siedzieli cicho broniąc własnych interesów Rosja nieco inaczej patrzyłaby teraz na handel z nami (niektóre kraje unijne próbują się z nią dogadać). Obecny rząd, który nie umie zgiąć karku praktycznie przed nikim tylko dolewa oliwy do ognia, przez co embargo może być niczym "niekończąca się opowieść". A wystarczy połechtać ego Putina, żeby polska gospodarka mogła odetchnąć. Ale czy ktoś wyobraża sobie jak wariat zgina kark przed wariatem (nazwiska dopiszcie sobie sami). A co do prezesa ZSRP, chłopak ma ciepłą posadkę, państwową pensję, kręci niezłe lody na akcjach promocyjnych owoców i warzyw na świecie, z których tak naprawdę niewiele wynika dla polskiego sadownictwa, więc czego od niego oczekujecie? Jego wsparcie ogranicza się do głaskania sadowników po główce i mówienia "będzie dobrze", niestety nie ma z tego wymiernych korzyści. Reasumując, polskie sadownictwo jest w czarnej (zadku), musi zacisnąć pasa i przeczekać kryzys próbując odnaleźć się w nowych realiach. Nic innego nie zostało.