Chyba czas już zacząć... Nie wiem po ile, ale wiem, że już pojawiły się w handlu orzechy laskowe w zielonych osłonkach i ładnie schodzą... Bo są amatorzy takich swieżych orzechów...Pozdrawiam !
Chyba czas już zacząć... Nie wiem po ile, ale wiem, że już pojawiły się w handlu orzechy laskowe w zielonych osłonkach i ładnie schodzą... Bo są amatorzy takich swieżych orzechów...Pozdrawiam !
Przepraszam Cię Ironn że zabieram głos choć niczym takim o co pytasz nie pryskałem, ale ja nie bardzo wierzę że jest jakiś preparat / poza podawaną przez korzeń wodą / który w czasie suszy może zwiększać owoce... A jeśli jest, to z pewnością ktoś przeze mnie pobudzony / albo i wkurzony / nie wytrzyma i napisze...A ja chętnie przeczytam...Bo ja , znam tylko takie sposoby wpływania na wielkośc jabłek, jak 1. mocne cięcie 2. nawożenie azotowe 3. przerzedzanie zawiązkow 4 . woda...Pozdrawiam !
Tego pewnie nie wie nikt, ale jest okazja aby założyć takie doświadczenie, albo po prostu obserwację, typu - pryskane - nie pryskane...Pozdrawiam !
Mamy już 21 sierpnia...A na zachód od Wrocławia nadal nic...I zaczyna to już być naprawdę męczące...
To w takim razie zapytam PiotraB... Twoja opinia o Granny jest ze wszech miar pozytywna a nawet piszesz że pytali o nią kupcy...To dlaczego nie zdecydowałeś się na posadzenie np. hektara tej odmiany ?...A może popełniłeś tym samym poważny produkcyjny błąd ?... Bo obserwacje i informacje z takiego hektara, to by było dopiero coś...Pozdrawiam !
O ile dobrze pamiętam, po takim lepszym lub gorszym rozdrobnieniu karp, dobrze jest w następnym roku posiać na takim polu kukurydzę...Jej resztki karp nie przeszkadzają a po zbiorze kukurydzy i orce, po karpach praktycznie nie ma śladu...Pozdrawiam !
Wg. mojej wiedzy, srebrzystość roznosi się głównie z wiatrem a żródłem zarodników są ułożone dachówkowato owocniki... Dlatego nigdy nie należy dopuścić aby pień chorego drzewa i konary pokryly się czymś takim a jeśli do tego dochodzi, to jest to fachowy... skandal...I aby go uniknąć, należy chore drzewo usunąć z sadu, zanim pokryje się tymi charakterystycznymi " daszkami "... Pozdrawiam !
U mnie / na zachód od Wrocławia / takie drewno / no, może pocięte na trochę krótsze kawałki przez co wchodzi go więcej do każdej objętości / " chodzi " po ok. 80-100 zł za pełną a nawet trochę kopiastą skrzyniopaletę...Pozdrawiam !
No to mamy chyba trochę sprzeczne opinie, bo ja napisałem że to nie jest jabłko do jedzenia a PiotrB pisze że miąższ jest po obraniu słodki, , kruchy i smaczny...I tu przydała by się bardzo opinia pomologa, jak odmiana ta wypada w testach smakowych... Ja przypomnę co o tej odmianie mówił Grady Auvil, który Granny Smith masowo sadził a nawet przeszczepiał nią stare drzewa różnych odmian... On twierdził że jest na rynku jabłek w Ameryce niewielka luka jak chodzi o jabłka na potrzeby gospodyń domowych do wypieku ciast i on chce w tą lukę wejść i ją właśnie z pomocą Granny Smith, zawojować... I miał w planach opanowanie tą odmianą całego zachodniego wybrzeża...Dlatego sadził ale i wysłał swego syna na praktykę do Nowej Zelandii aby ten tam, na miejscu, zapoznał się z tą odmianą i jej wymaganiami...Wszystko to stwarzało pewien problem, bo firma Auvil Fruit Co. / do obejrzenia w internecie / była spółką i udziałowcy wyrażali czasem swoje obawy dokąd Grady firmę z tą odmianą prowadzi, ale wyrażali też pogląd, że " stary " nigdy się nie myli i wszystkie jego koncepcje się jak dotąd sprawdziły... Myślę, że przebywając już " na drugim brzegu tęczy " z pewnym zdumieniem ale i rozbawieniem patrzy, jak Granny Smith rozpowszechniła się na świecie jako jabłko...konsumpcyjne... Nie mam pojęcia jak Granny Smith wypada jako jabłko kuchenne w porównaniu z Boskoopem albo choćby naszą Antonówką, ale nie wykluczone że kowboje tak się zauroczyli tą Granny, bo nie znali Boskoopa ani Antonówki...Pozdrawiam !
Bo Granny Smith to nie jest jabłko do jedzenia tylko do wypieku ciast, o czym wiedziała babcia / granny / Smith, oraz ten, który odmianę tą rozpropagował w Stanach czyli Grady Auvil, o czym zresztą pisałem w starym portalu...Pozdrawiam !P.S. A tam gdzie widziałem Granny Smith w uprawie, to ona sobie rosła i owocowała wśród Golden i Red - deliciousów...Więc chyba jej mrozoodporność musiała być podobna...
Demix... Bardzo dużo ciekawych informacji i obserwacji...A ja miałem też takie...Po zimie stulecia sporo drzew Jonathana i Idareda, zasrebrzyło...I wtedy mój dyrektor wydał polecenie dodawania do każdego oprysku mocznika a póżniej twierdził że uratował kwaterę i wyleczył wszystkie chore drzewa... Nie wiedział, że ja w tajemnicy przed nim wszystkie drzewa z małymi nawet objawami srebrzystości, oznaczyłem... I kiedy po kilku latach do kwatery weszła ekipa z piłami motorowymi aby usunąć wszystko to co uschło, poszedłem sprawdzić co wycięli... I wyszło mi że wycięli wszystkie te drzewa które miałem zaznaczone...Te i tylko te...Pozdrawiam !
Adas164... Mnie uczono, że cięcie wiśni / i innych pestkowych / należy wykonywać o tej właśnie porze, bo o tej porze nie ma wysiewów zarodników grzyba Stereum purpureum, czyli srebrzystości liści... A najwięcej tego dziadostwa unosi się w powietrzu wiosną...W dalszym ciągu twierdzę, że nie wiem, czy srebrzystość może przedostać się do drzewa z gleby, ale faktem jest, że wiśnia po wiśni / albo młoda wiśnia między starymi wiśniami / rośnie żle i przeważnie szybko ginie...Z powodu srebrzystości ale też innych chorób... Czy rak sprzyja srebrzystości ?...Pewnie tak, bo powodując rany, otwiera wrota przez które zakażenie srebrzystością jest ulatwione... Pozdrawiam !
O tym że srebrzystość może czaić się w glebie i przez glebę atakować, nie słyszałem... A jednym z ważniejszych miejsc przez które wnika są rozłamania konarów, jako skutek zbyt ostrych kątów...Pozdrawiam !
Na drzewa już zarażone, tylko traktor i linka... A żeby nie zarażać następnych, cięcie o tej porze i przy takiej pogodzie... Dodatkowo można od czasu do czasu zdezynfekować sekator w denaturacie...Pozdrawiam !
Nie wiem ile trzeba wylać tej wody i nie wiem czy ktoś wie... Ale może coś podpowiem...A zacznę od pytania... Jaki deszczyk by Cię urządził ... 30 mm... 50 mm ?... To resztę powinieneś sobie chyba obliczyć... Zakładając, że chcesz zmoczyć tylko pasy herbicydowe / w sadzie /, albo rzędy / na plantacji /... Bo międzyrzędzia chyba nawadniać nie warto......Pozdrawiam !
Tu nie ma nic do cięcia !... A conajwyżej na zdjęciu nr 3, ten pęd z prawej który chce konkurować z przewodnikiem, skrócić o 10 cm...Wszystko...Pozdrawiam !... P.S. Dobrze było by pomyśleć w przyszłym roku o wstawieniu w środek tych drzewek jakichś grubszych patyków / kołków /, aby do nich nawiązać przewodniki... Bo gdy zaowocują mogą się zgiąć do dołu i przestaną być przewodnikami...A powinny " ciągnąć " wzrost drzewka do góry jeszcze przynajmniej przez 3-4 lata...No i warto oberwać z nich w przyszłym roku związki, co z pewnością je / przewodniki / wzmocni...
Tak się składa że mam w mieszkaniu 2 liczniki na wodę... I doszło do tego, że na jeden nałożono mi inną / wyższą / taryfę niż na drugi... Gdy poszedłem sprawę wyjaśnić i spytałem " dlaczego " ?, to oświadczono mi, że na jeden licznik...podlewam ogródek... Było to oczywistą nieprawdą i jakoś udało się sprawę wyprostować, ale ciekawy był inny wątek dyskusji, którą przeprowadziłem w stosownym urzędzie... Spytałem : Sprzedajecie mi tą wodę ?... Sprzedajemy... To co was obchodzio co ja z kupioną u was wodą robię... Czy ją piję, czy się w niej myję, czy gotuję, czy wreszcie podlewam ogródek... Przecież płacę tyle, na ile tą wodę wyceniacie... To się panu tak tylko wydaje, że z zakupioną u nas wodą może pan robić co chce... Odparłem : A ja się pani nie pytam na co przeznacza pani kupione ode mnie śliwki... Pani pozostała przy swoim, ale naliczane mi rachunki skorygowała i przyjęła do wiadomości że może być takie mieszkanie, w którym są dwa liczniki na wodę z tą samą ceną za metr sześcienny...Ale stąd chyba wniosek, że " oni " mają prawo do stosowania innej taryfy za wodę zużywaną do podlewania czegoś i to niekoniecznie w związku z suszą...Pozdrawiam !
Padło tu stwierdzenie o nawadnianiu dolistnym... i ja o czymś takim słyszę ciągle z ust mojej żony, że " deszczyk był co prawda mały i gleba pod drzewami pozostała sucha, ale przecież liście miały okazję trochę wody pobrać "...itd... Poważnie ? ...Istnieje coś takiego jak nawadnianie przez liście ?... Chętnie bym o czymś takim przeczytał i dowiedział się kto ewentualnie to zjawisko badał i do jakich wniosków doszedł...Pozdrawiam !...P.S. aganowa84... To świadczy o braku odpowiedzialności że apelujesz o pomoc / o wodę z biedronki / a nie podajesz konta ni dokładnego adresu, przez co Twoje biedne dzieci nie mogą zjeść zupy......
Kiedy to ja byłem szkolony, to wbijano mi do głowy że w takich temperaturach, przy takiej pogodzie i o tej porze roku, ilość zarodników raka bakteryjnego w powietrzu jest najmniejsza w skali roku a zarodnikowanie srebrzystości w ogóle nie występuje...A rana pozostająca po uciętej gałęzi szybko obsycha, przez co wnikanie w nią zarodników grzybowych i bakteryjnych jest bardzo utrudnione... Utrudnione tak jak po pomalowaniu jej Santarem lub czymś innym...Pozdrawiam !
Antypka zwana wiśnią stepową to roślina gleb suchych i do suchych najlepiej / lepiej od czereśni / dostosowana... A kiedy mówimy o silniejszym wzroście czereśni, to w optymalnych dla niej warunkach a suchy piach takich warunków dla czereśni nie stwarza...Sprawa zmienia się gdy jest deszczownia... Myślę że gdy na piachu da się wodę, podkładka ma mniejsze znaczenie... Z tą uwagą, że kiedy damy tej wody za dużo, to antypka , tak jakby " lubiąca " gleby suche, może zacząć gnić jako pierwsza... Myślę że tam gdzie jest woda, decydującą rolę odegrać może koszt założenia sadu...Przy podobnych / chyba / cenach drzewek, ten koszt na czereśni może być ciut mniejszy, bo na hektarze drzewek na czereśni ptasiej sadzi się ciut mniej...Pozdrawiam !
O tym że nawet wycięcie wilków daje takie efekty, nie wiedziałem... Ja, pisząc o tym słabszym wyrastaniu uwoców miałem na myśli cięcie letnie w najstarszej wersji, która przewidywała poza usunięciem wilków, również skrócenie wszystkich / może prawie wszystkich / tegorocznych przyrostów nad 4 liściem...Pozdrawiam !
To pogoda najlepsza z możliwych... Tylko kto jest w stanie wytrzymać te temperatury ?...Pozdrawiam !
Mój znajomy bywający na robotach w niemieckich sadach potwierdził mi, że i tam znane jest zjawisko przegryzania przewodów z wodą przez zające, sarny i oczywiście myszy, poszukujące wody...Pozdrawiam !
Mój znajomy bywający na robotach w niemieckich sadach potwierdził mi, że i tam znane jest zjawisko przegryzania przewodów z wodą przez zające, sarny i oczywiście myszy, poszukujące wody...Pozdrawiam !
Ja obserwowałem wtórne przyrosty przy cięciu pod koniec lipca na odmianach takich jak Spartan, Bancroft, Idared... Były to jednak przyrosty krótkie na tyle / 5-15 cm /, że nie mialy większego cieniującego znaczenia... Jednak w porównaniach z innymi kombinacjami, takie wczesne / lipcowe / cięcie letnie, powodowało słabsze / o ok. 10 procent / wyrastanie owoców... Dlatego nie bardzo warto się z tym spieszyć i wydaje mi się rozpoczęcie tej roboty na 3-4 tygodnie przed zbiorem jest najwłaściwsze...Pozdrawiam !
Cięcie letnie jabłoni w końcu lipca powoduje wybijanie przyrostów wtórnych... Cięcie przy końcu sierpnia już nie i można je robić na odmianach jesiennych... Pozostałe powinny być cięte pod koniec września na 2-3 tygodnie przed zbiorem... W tej chwili jest duże ryzyko / wręcz pewność / poparzeń...Pozdrawiam !
Gdy kończyłem studia to asystenci wraz z Profesorem starali się nam utrwalić w głowie zbitkę : Łutówka - antypka... Ale życie tą zbitkę lekko skorygowało... Antypka tak, ale na gleby suche, słabe, piaszczyste i sadzona gęsto / 4 x 2,5 /... A na gleby żyzne, gliniaste ale bez płytkiej wody gruntowej oczywiście - czereśnia ptasia... Na ptasiej drzewa rosną silniej i żyją dłużej, dlatego rozstawa 4 x 3 m... Pod zbiór ręczny , oczywiście...Pozdrawiam !
A ja już od dawna niczym nie pryskach ale faktem jest że na Dolnym Śląsku mamy straszliwą suszę, która chorobie nie sprzyja...A jako ciekawostkę mogę podać że u mnie już grasują dzięcioły a to znak że niektóre orzechy już nadają się do jedzenia...Przynajmniej dla dzięciołów...Pozdrawiam !
Nic nie usuwać... Chyba że coś złamane, obtarte, zagumowane... Ale żadnego innego cięcia... Takie moje zdanie... Ale jeśli już musisz coś uciąć to może 1-2 gałązki w sytuacji gdy jest ich trochę za gęsto... I wyciąć je na gładko, czyli cakowicie... I ŻADNEGO SKRACANIA TEGOROCZNYCH PRZYROSTÓW NA OBWODZIE KORONY !... Wtedy drzewka dadzą w przyszłym roku plon, którego już nie da się samemu przejeść...Pozdrawiam !
anbol...To ciekawe spostrzeżenie tylko jak one wpadły na to że to co kapie z rurki ,może być lepsze...... Pozdrawiam !
decosta...Pewnie opierasz się na jakichś sprawdzonych danych...A ja widzę co dzieje się przy tej pogodzie z różnymi innymi rośinami, które podlewam z węża / słonecznik, ogórki, jakieś jednoroczne kwiatki /... Też widzę że trzeba by to podlewać codziennie, bo gdy podlewam co drugi dzień, to wieczorem wszystko leży......Pozdrawiam !
anbol... To może postawić tym lisom jakiś pojemnik z wodą i będzie spokój... Ja tak robię z ptakami i kiedy chcę chwilę odpocząć, siadam gdzieś w cieniu i obserwuję jak przylatują do wodopoju... W życiu nie przypuszczałem że dookoła, w krzakach jest tyle i takiego ptactwa, którego nazw nawet nie znam... Widuję też padające z pragnienia sarny... No ale nic w tym dziwnego skoro mamy taką suszę a wójt, jeden z ważniejszych chyba dla spragnionej wody zwierzyny zbiornik oczyścił, obetonował i ...ogrodził wysokim płotem... Chodzi o ten zbiornik od strony wschodniej w naszej / bo przecież trochę i mojej / wsi... Tam to może napić się chyba tylko jakiś ptak i drobny, zdolny pokonać oczko w siatce, gryzoń...A tyle lat ten zbiornik nie był ogrodzony i nikomu to nie przeszkadzało...Pozdrawiam !
4x4... Pewnie wszystko zależy też od częstotliwości z jaka te kropelki kapią... Pamietam początki tego systemu w Polsce kiedy to na wężyku instalowało się kroplowniki.... A nimi można było regulować to kapanie... Np. od 6 kropelek na minutę do 60... A teraz mamy takie rurki z otworkami / dość to skomplikowane / gdzie żadnej regulacji nie ma... No, chyba że ciśnieniem...I widzę / u siebie / że kiedy te otworki są już zapchane to z jednego ledwie kapie a przy drugim kapie tak, że tworzy się kałuża, nawet dość duża... Wszystko jedno, w glebie powinny być te tensjometry. i to one powinny sygnalizować że trzeba włączyć deszczownię a nie klapnięte już z braku wody, liście.. Tylko że przy kropelkach może być problem... Bo kropelki uwzględniają fakt, że obok mokrej , glebowej plamy, może być też gleba sucha... Zgodnie z tym co ustalono, a ustalono że wystarczy aby 1/3 systemu korzeniowego drzewka była mokra, to drzewko napoi się całe...Pozdrawiam !
Radzę dokładnie przeanalizować stężenia stosowanych preparatów i samą technikę oprysków...Bo przy oprysku np. lancą wystarczy przesunąć końcówką 2 razy po tym samym miejscu i już mamy podwojenie dawki...A najmniejszy problem powinien być z ustaleniem czy tam jest przędziorek...Wystarczy lupa, ale przecież nawet bez niej widać jak się poruszają, gdy jest ich dużo...Pozdrawiam !
Maurycy11...Jest wiele racji w tym co piszesz o nawadnianiu przez zraszacze... Te straty wskutek odparowania, tworzenie się kałuży czy niekontrolowane przemieszczanie i wypłukiwanie nawozów... Dlatego na świecie tak bardzo rozpowszechniły się kropelki , zwłaszcza w krajach w których woda jest na wagę złota, np. w Izraelu...Ale warto chyba pamiętać, że kropelki powinny kapać non-stop... I wydaje się to logiczne zwłaszcza tam, gdzie susza jest zjawiskiem normalnym np. w klimacie pustynnym lub półpustynnym...A u nas mamy chyba z tym trochę problem... Bo u nas może być przez kilka tygodni jak na Saharze a póżniej dla odmiany moglibyśmy na zalanych polach sadzić ryż...Myślę że obecnie , a zwłaszcza na glebach lżejszych i w związku z prognozami na przyszły tydzień, kropelki powinny kapać non-stop... Pozdrawiam !
Są takie przyrządy / nazywają się zdaje się tensjometry /, które wetknięte w glebę, wskazują jej wilgotność i potrzebę nawadniania... Mnie intuicja podpowiada, że takie nawadnianie / ale ze zraszaczy a nie jakieś plumkanie kropelkowe / powinno trwać ok. doby i być / przy tych temperaturach / wykonywane przynajmniej raz w tygodniu...Tyle moja intuicja ale może ktoś wie, jak powinno być naprawdę... To niech napisze ...Pozdrawiam !
Stary i niezawodny Pieniążek podaje / 1988 / że Węgrzy uzyskiwali dzięki nawadnianiu zwyżki plonów jabłek od 20 procent na glebach ciężkich do 65 procent na glebach piaszczystych...I dodaje, że wyniki uzyskiwane w Polsce były podobne...Pozdrawiam !
stasiu20... Wybacz, ale w pierwszym poście i w pierwszym zdaniu jest coś o " siódemce, na piachu i bez wody...A na informacje o ewentualnym zasilaniu dolistnym i poprawianiu wybarwienia trochę poczekaj bo na pewno zgłosi się ktoś, kto doradzi...Albo szukaj sam w necie, bo ten temat jest mocno wałkowany i ciągle wraca...Powodzenia !...
decosta...Przypomniał mi się rysunek Mleczki na którym mąż mówi do swojej nowej, zmartwionej żony : Nie przejmuj się...Moja poprzednia żona była jeszcze głupsza niż ty... P.S. Twój przytyk nie jest zbyt wyrażnie zaadresowany... Do mnie / Melolontha / to czy do pytającego... Ja w każdym razie coś podpowiedziałem a to coś nazywa się woda... A Ty ?...A tam człowiek czeka... Może nawet leży i czeka......Pozdrawiam ! P.S. 2 . A skąd wziąć wodę gdy wody nie ma ?... Ano można pójść do strażaków, zawieżć skrzynkę wódki i być może zechcą podrzucić beczkowozami trochę tej wody... Myśmy ze szwagrem po pijaku nie takie rzeczy kiedyś załatwiali...
Z tym Twoim sadem jest trochę jak z poszkiwaniem życia poza Ziemią...Wszyscy zgadzają się że podstawowym warunkiem istnienia życia gdziekolwiek jest występowanie wody w stanie ciekłym... I Ty, jeśli chcesz żeby w tym sadzie było życie a jabłka mimo różnych przygód rosły, musisz dostarczyć im wodę... A na inne cudowne wynalazki, raczej / moim zdaniem / za bardzo nie licz... Miałem na myśli głównie poprawę wielkości owoców, bo wpływanie na ich jędrność albo kolor, to trochę inne zagadnienie...Pozdrawiam !
Może nie od razu wyrwać ale na przyszłość pamiętać żeby nie robić takiej dużej golizny / takiej pustej przestrzeni / pomiędzy pierwszym a drugim piętrem... A pierwsze to to najbliżej ziemi i które na zdjęciu trochę słabo widać... Ale kiedy odegnie się do poziomu wszystko / również to najniższe piętro / to drzewko będzie jeszcze całkiem, całkiem...Pozdrawiam !
Może ktoś to wie...Ale najbardziej kompetentny był by chyba sam Weremczuk, dlatego proponuję tam zadzwonić...Pozdrawiam !
A może po prostu odłączyć taką rurkę, zwinąć i przepłukać gdzieś poza sadem ?...Pytam, bo w moim sadzie coś jeszcze kapie z jedngo otworu na 3-4...Pozdrawiam !
O tym kwasie darku słyszę nie pierwszy raz...Tylko powiedz jak to zrobić, żeby nie zakwasić gleby ...... Pozdrawiam !
Jedno drzewko ?... Wbić w ziemię kilka kołków i porozginać za pomocą sznurka wszystkie gałęzie i gałązki do poziomu, za wyjątkiem przewodnika... Pilnować aby sznurek nie werżnął się w tkankę i przeciąć go w odpowiednim momencie... Jest już dość póżno / sierpień / i być może ten sznurek będzie musiał pozostać gdzieś do maja-czerwca roku przyszłego, aby po jego przecięciu gałęzie nie wóciły do pozycji wyjściowej... Żadnego sekatora...Moim zdaniem oczywiście...Pozdrawiam !
Zwalczanie mechaniczne jest oczywiście najbardziej bezpieczne ale ma sens dopiero odkąd wynaleziono różne fikuśne urządzenia do tego celu... W czasach kiedy do tego celu służyła wyłącznie motyka, robił się problem gdy do obmotyczenia był np. 20 hektarowy nowoposadzony sad... I stosowało się po prostu chemię , z doglebową / Simazin, Atrazin / włącznie i też od I roku... I to też było bezpieczne i to nawet w pestkowych, ale pod warunkiem aptekarskiego przestrzegania dawek...I jeśli zalecenie mówiło np. 1-2 kg Simazinu / Azotop / na hektar powierzchni opryskiwanej, to 1-2 a nie 6-8 lub więcej, co się zdarzało...A zdarzało zwłaszcza tym, którzy nie odróżniali hektara sadu od hektara powierzchni faktycznie opryskiwanej... Myślę że przy bezwietrznej pogodzie i przy zastosowaniu osłonek, wszystkie herbicydy dolistne są bezpieczne...Pozdrawiam !
Ja Tobie nie podpowiem, bo ja nigdy nie stosowałem żadnego zasilania wiśni po zbiorze......Pozdrawiam !
Skutecznie zwalczona drobna plamistość to podstawowy warunek dobrego plonowania Łutówki w roku przyszłym... Jest na ten temat nawet pewne powiedzonko, że " w listopadzie / ma być / liść wiśni w opadzie "... A kto ma jesień w sadzie już w lipcu, ten może o dużych plonach w roku przyszłym zapomnieć...Zdjęcia mogły by pomóc w podpowiedzeniu jak teraz te drzewa pociąć...Pozdrawiam !...P.S. I pamiętaj... Korony na tle nieba a nie na tle innych koron...Więc zdjęcia z przykucu albo na leżąco...
Oczywiście najlepiej by było ten sad obejrzeć a tak w ciemno to przypuszczam że tam potrzebne jest dość mocne cięcie, tak ze 12O kg N / ha i ochrona przed drobną plamistością liści... I jeżeli stanowisko i gleba / woda gruntowa / są w porządku, to właśnie głód azotowy i przedwczesna utrata liści z powodu dronej plamistości są przyczyną że przyrosty są małe i cienkie a owoce drobne i jest ich mało...Pozdrawiam !
Dawno, dawno temu, kiedy w powszechnym użyciu był Gramoxone, Reglone był czymś w rodzaju zamiennika, tylko że był w stosunku do Gramoxone trochę słabszy... Jako herbicyd typowo kontaktowy stosowany na zielone części chwastów nie miał żadnego negatywnego wpływu na wzrost drzewek / również pestkowych / pod warunkiem że nie padł na liście i niezdrewniałą jeszcze korę... Jego największą wadą było i jest to, że pomimo piorunującego działania, po kilku tygodniach jest w miejscu jego zastosowania z powrotem zielono... To taka " chemiczna kosa " po której wszystko odrasta...Pozdrawiam !
Portal sadownictwo.com.pl powstał i działa jako niezależny serwis internetowy przeznaczony dla producentów owoców.
Data założenia: 10 czerwca 2001 r.
Pomysłodawca i twórca: Marcin Zachwieja
Portal sadownictwo.com.pl
e-mail: kontakt@sadownictwo.com.pl