Ten rok jest obfity i sadownicy nie bardzo mogą sobie poradzić z tym nadmiarem owoców, a nasi konsumenci nie są w stanie też tego przejeść – mówi Dominik Pochodyła, sadownik z Milicza.
Jak informuje Agrobiznes dolnośląski sposób na sadowniczy kryzys, to jabłeczne delikatesy i lokalne przetwórstwo.
W tłoczni w Miliczu powstają soki oraz wysokogatunkowy cydr. Gospodarstwo sadownicze od 5 lat tłoczy soki. W ten sposób przetwarza kilkadziesiąt ton jabłek. - Wspomagamy się tą produkcją sków, próbujemy również robić konfitury. Tym my możemy jakoś siebie wspomóc, ale globalnie myślę, że to nie jest jakieś super rozwiązanie na wszystkie bolączki sadownicze – informuje Adam Mensfeld, tłocznia i gospodarstwo sadownicze.
Dlatego sadownicy otworzyli w Miliczu owocowe delikatesy z przetworami z Doliny Baryczy. - Sprzedaż tego sklepu jest oparta na owocach z naszego sadu: jabłkach, gruszkach, śliwkach, czereśniach, wiśniach. Z tego też tłoczymy soki – mówi Karolina Pochodyła, tłocznia i gospodarstwo sadownicze.
Soki z własnych owoców może u sadowników wytłoczyć każdy. Z 8 kg jabłek uzyskuje się litr soku – podaje Agrobiznes.
Sam proces tłoczenia jest bardzo prosty, ale sprzedać to, to jest sztuka – informuje Adam Mensfeld, tłocznia i gospodarstwo sadownicze.
Na szczęście jabłkowy sok można wypić lub przerobić na jeszcze szlachetniejszy trunek. Sadownicy z Milicza sprzedali na cydr 8 tys. litrów soku.
Cydr może mieć szansę. Przy czym dla przeciętnego sadownika obostrzenia celno-skarbowe są na tyle barierą nie do przeskoczenia, że On po prostu na taką szerszą skalę się tego nie podejmie sam – tłumaczy Adam Mensfeld, tłocznia i gospodarstwo sadownicze.
Koncesje są kosztowne, więc rzemieślniczych cydrów nadal jest jak na lekarstwo – dodaje Agrobiznes.
- źródło: tvp.pl
Najnowsze komentarze