Fragment artykułu, całość do znalezienia używając google:Niekończąca się historia importu z ukrainy:
Tytułowa niekończąca się historia dotyczy importu płodów rolnych do naszego kraju. Rolnicy, producenci owoców i organizacje branżowe co jakiś czas podnoszą ten temat w kontekście konieczności wprowadzenia zmian i wzmożenia kontroli, przez jakiś czas trwa dyskusja, a potem temat zanika. I tak w kółko...
Rolnicy, w tym sadownicy, domagają się często wprowadzenia ceł, kontroli czy innych ograniczeń importu płodów rolnych. Nie ma w tym nic dziwnego, gdyż walczą o swój byt. To jednak z punku widzenia prawa i procedur nie jest takie proste. Niestety, po podpisaniu traktatu lizbońskiego mamy związane ręce i prawo unijne ponad krajowym. W związku z powyższym, nie możemy wedle własnego uznania wprowadzać osobnych stawek celnych. Zarówno dla krajów unijnych jak i tych spoza Unii. Ostatnie słowo należy do Brukseli, która o los polskich rolników niespecjalnie się martwi.
Minister Rolnictwa ostatnio wypowiedział się na ten temat. Jego zdaniem nie możemy nawet wprowadzić wzmożonych kontroli, gdyż narażamy się na odwetowe działania ze strony tych krajów, w które kierujemy te kontrole. A sami jesteśmy uzależnieni od eksportu.