Właściciel sadu pod Bydgoszczą szukając chętnych do zbioru jabłek, zaproponował 14 zł na rękę za godzinę pracy. W internecie rozpętała się istna burza. "Sam rób za tyle. Najniższa stawka wynosi 21 zł na rękę" — komentowali niektórzy.
Sadownik broni się, przekonując, że to w obecnych warunkach dobra oferta. Argumentuje, że oprócz wypłaty zapewnia też dojazd i ciepły posiłek.
Sadownik z powiatu bydgoskiego szukając chętnych do zbioru jabłek w swoim sadzie, zaproponował 14 zł netto na godzinę. Zapewniam dowóz pracowników i ciepły posiłek dla każdego - dodał w ogłoszeniu.
Nie ma rąk do pracy. – Jest źle – kwituje #sadownik z Mazowsza. Kłopot tym większy, że czas nagli, bo nadchodzą niskie temperatury. Sadownik podał stawkę za skrzyniopaletę #jabłek i zdradził, co jest w stanie zrobić, żeby znaleźć pomocników https://t.co/9BqhrJnrlL
— sadownictwo (@sadowniczy) October 17, 2023
Jego przypadek opisał "Express Bydgoski".
Sadownik swoim ogłoszeniem wywołał prawdziwą burzę w sieci i lawinę komentarzy.
Najniższa stawka na godzinę wynosi 23,50 zł brutto, czyli jakieś 21 zł na rękę. Pan powinien dać przynajmniej o 30 procent więcej, żeby znaleźć kandydatów — wytknął mu jeden z komentujących, drugi dodał od siebie — sam rób za tyle, przecież najniższa stawka godzinowa wynosi około 21 zł na rękę.
Byli też internauci, którzy brali w obronę sadownika. "Sadownik ma rację. Niska płaca wynika z tego, że za mało dostaje za jabłka" — napisał jeden z nich.
Sadownik, tłumacząc się ze swojej oferty, powiedział, żeby krytykujące go osoby postawiły się w jego sytuacji. "Jedna osoba w ciągu ośmiu godzin, czyli podczas dniówki, zerwie przeciętnie 300 kilogramów jabłek. Zarobi 112 zł na czysto. Sprzedaję owoce do grupy producenckiej. Płaci mi średnio 70 groszy za kilo. Wychodzi 210 zł. Odliczając koszty pracownicze, nawet 100 zł nie zarobię" — tłumaczył zdesperowany.
Producent jabłek odniósł się również do zarzutu braku jakiejkolwiek umowy. Swoje działanie motywował dużą rotacją pracowników. "Rekordzista pracował u mnie bodajże 3 dni. Większość przyjeżdża na dzień, potem już się nie pokazuje. Rotacja duża, bo nie każdy nadaje się do pracy w sadzie i nie każdy ma chęci. Jak miałbym zgłaszać do ubezpieczeń każdego, kto niby chce u mnie pracować, to niepotrzebnej roboty tylko bym sobie dodał" — wyjaśnił.
- źródło: fakt.pl / businessinsider.com.pl
Najnowsze komentarze