Jak informuje nowiny24.pl skala strat i zniszczeń dopiero jest szacowana, za dwa - trzy tygodnie komisje zakończą inwentaryzację szkód, ale już teraz wiadomo, że podkarpackie sadownictwo „oberwało” dotkliwie.
- W najgorszej sytuacji są ci z brzoskwinią, czereśnią, morelą, czarną porzeczką i jabłonią – wylicza Stanisław Bartman, prezes Podkarpackiej Izby Rolniczej i sadownik. - Po swoim sadzie szacuję, że straty w jabłoniach będą między 60 a 80 procent.
Zaznacza, że to lokalne kataklizmy, „to nie tak, że cała Polska jest wymrożona”.
Majowe przymrozki dały się we znaki szczególnie sadownikom w lubelskiem, gdzie mróz „zlikwidował” połacie upraw truskawki, sandomierskim i grójeckim zagłębiach sadowniczych.
- Rozmawiałem z moimi kolegami z tych terenów – zapewnia. - Tam, gdzie był niższy teren i zastoiska mrozowe, tam straty są większe.
Wspomina, że na Podkarpaciu w najtrudniejszej sytuacji znalazły się sady w południowej części regionu, także okolice Łańcuta i Przeworska. Nie sposób na razie oszacować precyzyjnie, jak duże są straty, to pokaże dopiero czerwcowy opad i wtedy będzie wiadomo, ile zawiązków owoców straciły drzewka.
- Może o kilka – kilkanaście procent wzrosną ceny sprzedaży owoców - szacuje prezes Bartman. - To niewiele, bo to nie był kataklizm w skali kraju, raczej pasami upraw albo punktowo. Problem może mieć przemysł przetwórczy, na rynku brakuje koncentratu jabłkowego, zakłady są puste.
Wspomina, że izby rolnicze w kraju, wspólnie z wójtami gmin dotkniętych przymrozkami w uprawach, powołują komisje, które będą szacować straty.
źródło: nowiny24.pl / Czytaj całość na nowiny24.pl





Najnowsze komentarze