W tym roku pracodawcom powinno być łatwiej o pracowników ze Wschodu. Według agencji zatrudnienia podaż tych kandydatów przewyższa obecnie popyt – podaje rp.pl
Kryzys wywołany pandemią, który mocno uderzył w gospodarkę Ukrainy, i trudna sytuacja polityczno-gospodarcza na Białorusi już w ubiegłym roku zwiększyły tam liczbę chętnych do emigracji zarobkowej do Polski.
Zdaniem ekonomistów banku Pekao SA w tym roku należy się spodziewać dalszego napływu imigrantów, którzy obecnie stanowią ok. 7–8 proc. wszystkich zatrudnionych w polskiej gospodarce.
Należy podkreślić, że w świetle dostępnych danych szacunek wielkości imigracji z Ukrainy wydaje się zbyt niski... https://t.co/A7eOT0Y0yN
— sadownictwo (@sadowniczy) January 18, 2021
Jednak tempo wzrostu tego napływu będzie raczej mniejsze niż w latach poprzednich, co wynika m.in. z wysokiej bazy. Po przejściowej fali wyjazdów wiosną 2020 r., zaraz po wybuchu pandemii, pracownicy ze Wschodu zaczęli wracać do Polski pomimo utrudnień wynikających z restrykcji sanitarnych.
O dużej liczbie chętnych do pracy w Polsce mówią „Rzeczpospolitej" m.in. szefowie agencji zatrudnienia specjalizujących się w rekrutacji zagranicznych pracowników.
Mamy teraz rzadko występującą ostatnio sytuację na rynku, gdy podaż przewyższa popyt
– twierdzi Rafał Mróz, dyrektor operacyjny EWL. Według niego ta nadwyżka chętnych wynika
zarówno z sezonowości (w drugiej połowie stycznia zwykle przybywa cudzoziemców gotowych podjąć pracę w Polsce), jak też z większej niż zazwyczaj liczby pracowników ze Wschodu, którzy tym razem nie wyjechali na święta do domów, m.in. aby uniknąć kwarantanny.
- źródło: rp.pl
Najnowsze komentarze