Mimo rosyjskiego embarga na polskie owoce i warzywa produkcja jabłek rośnie. Według danych GUS na rynek trafiło 3,2 mln ton a eksperci szacują, że mogło być ich jeszcze więcej. Jednak sadownicy ledwo wiążą koniec z końcem. Jak to zmienić? Debatowali nad tym podczas środowej konferencji w Lublinie.
Produkcja jest na granicy opłacalności – skarży się Krzysztof Wasilewski, sadownik z Grójca.
Przed zamknięciem granic dla polskich owoców i warzyw eksportowaliśmy do Rosji 500-600 tys. ton jabłek. Wykorzystywaliśmy chłonny rynek wschodni, ale okazał się on niestabilny. Jednak to niejedyny problem. Embargo sprawiło, że zaczęliśmy się zastanawiać nad przyszłością – przyznaje dr Bożena Nosecka z warszawskiego Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej.
Jaka będzie przyszłość polskiego sadownictwa? Perspektywy są dobre o ile poprawimy jakość jabłek, wprowadzimy nowe, poszukiwane przez konsumentów, odmiany i wznowimy eksport do krajów Europy Wschodniej – przyznaje prof. Eberhard Makosz, przewodniczący Towarzystwa Rozwoju Sadów Karłowatych w Lublinie.
Środowisko sadownicze proponuje: większy nacisk rządu na promocję jabłek poza krajem, ochronę rynku UE przed importem, sprawniejsze reagowanie UE na kryzysy na rynku, wprowadzenie wspólnego europejskiego certyfikatu żywności, niezmienność systemu podatkowego w Polsce, utrzymanie dostępu do taniej siły roboczej (np. z Ukrainy), wprowadzenie innowacyjnych metod produkcji, handlu i promocji, ułatwienie dostępu do kredytów eksportowych, wspieranie rozwoju targów i małych sklepów osiedlowych.
Jak informuje strefaagro.kurierlubelski.pl organizatorzy konferencji zapowiadają rozpisanie projektu strategii produkcji jabłek w kraju do 2020 r., który ma zostać przedstawiony władzom państwa. W ciągu 2-3 miesięcy propozycje pomocy sadownikom mają trafić do prezydenta, premiera, ministerstwa rolnictwa oraz odpowiednich komisji w Sejmie i Senacie.
- źródło: strefaagro.kurierlubelski.pl
Najnowsze komentarze