Z roku na rok z ludźmi do zbiorów jabłek w naszych sadach jest coraz gorzej - mówi Daniel Grębowiec, sadownik z Bogorii Skotnickiej w gminie Samborzec. Sadownicy nie kryją, że coraz częściej pomiędzy właścicielami sadów dochodzi do kuriozalnych sytuacji, kiedy ci podbierają sobie pracowników - czytamy na echodnia.eu
Jabłkowe żniwa w sandomierskich sadach trwają na dobre. Jabłka przeznaczone do przerobu przemysłowego zbierane są mechaniczne. Natomiast rwanie ręcznie jabłek jest konieczne w przypadku jabłka konsumpcyjnego.
W tym sezonie właściciele sadów w powiecie sandomierskim osobom pracującym przy zbiorze jabłek płacą 18 do 20 złotych za godzinę. Praca w sadzie trwa od ośmiu do dziesięciu godzin. Niestety sadownicy narzekają na brak rąk do pracy. Zachętą nie są już ani wyższe stawki, ani poprawa warunków pracy, w tym dowóz i często ciepły posiłek.
W powiecie sandomierskim przy zbiorze jabłek pracują głównie osoby z okolicy Sandomierza i Tarnobrzega. Szeregi osób pracujących przy zbiorach od kilku lat zasilają także obywatele Ukrainy, których, jak twierdzą sadownicy, w ostatnim czasie przy zbiorach już nie widać.
- Wbrew temu co widzimy w telewizji, że tyle tych osób przyjechało do Polski, rąk do pracy nie ma - przekonuje Daniel Grębowiec. - Dochodzi do wyrywania ludzi przez sadowników, którzy podnoszą stawki - dodaje.
Piotr Zioło właściciel sześciohektarowego sadu jabłkowego w gminie Samborzec dodaje, że jedną kwestią jest znalezienie ludzi do rwania jabłek, inną stawka godzinowa. - Ludzie nie chcą pracować przy zbiorze, czy to nasi mieszkańcy, czy też osoby, które przyjeżdżają z Ukrainy - dodał. - Z roku na rok jest coraz trudniej znaleźć ludzi do rwania.
Zbiór jabłek, przy sprzyjających warunkach pogodowych w sandomierskich sadach potrwa do końca października.
- źródło: echodnia.eu
Najnowsze komentarze