W martwym punkcie utknęła sprawa związana z Grupą Producencką „Owoc Sandomierski”. Nie udało się sprzedać majątku po spółce z Bilczy, co powoduje, że sadownicy wciąż nie odzyskali swoich pieniędzy. Śledztwo prowadzone przez prokuraturę nie znalazło jeszcze swojego finału.
Jak czytamy w najnowszym numerze „Tygodnika Nadwiślańskiego”:
Nie tak dawno wydawało się, że sprawa związana z majątkiem po upadłej spółce jest na dobrej drodze. Po kilku zakończonych fiaskiem przetargach pojawił się kupiec. Podpisane zostały listy intencyjne, z których wynikało, że nowy właściciel będzie kontynuował dotychczasową działalność firmy z Bilczy.
Dla sadowników, którzy już od jesieni 2016 roku czekają na pieniądze za jabłka dostarczone spółce „Owoc Sandomierski”, była to bardzo dobra wiadomość. Transakcja o wartości 22 mln zł dawała szanse na zaspokojenie, przynajmniej w dużej części, ich roszczeń.
Do zapowiadanej sprzedaży jednak nie doszło.
Przedsiębiorca wycofał się z transakcji. W maju ogłoszony został kolejny przetarg. Wróciliśmy do punktu wyjścia
– mówi Grzegorz Rogusz, adwokat, reprezentujący około 80 poszkodowanych sadowników.
Kłopoty finansowe zaczęły się w 2016 roku. Spółka przestała wtedy płacić sadownikom za dostarczone jabłka. W styczniu następnego roku Sąd Rejonowy w Kielcach rozpoczął wobec niej postępowanie sanacyjne, jednak restrukturyzacja się nie powiodła. W październiku tego samego roku ogłoszono upadłość „Owocu”.
Przypomnijmy: Nikt nie chce kupić upadłego "Owocu Sandomierskiego" [czytaj wpis] >>>
Jesienią tego samego roku, po kolejnych nieudanych przetargach, władze powiatu sandomierskiego wystosowały apel o przejęcie- odkupienie sadowniczej grupy przez rząd. Jak wskazywały, takie rozwiązanie nie tylko umożliwiłoby sadownikom odzyskanie wierzytelności za dostarczone owoce, ale także pozwoliłoby na wznowienie działalność zakładu i odtworzenie miejsc pracy. Apel nie przyniósł żadnego efektu.
Na pieniądze czeka ponad 100 sadowników. Kwoty zaczynają się od 2-3 tysięcy, a kończą na sumach sięgających blisko pół miliona złotych.
Sadownicy zniecierpliwieni są jeszcze jednym – przedłużającym się, prowadzonym na ich wniosek przez prokuraturę, śledztwem w sprawie działań zarządu spółki. Dotyczy ono lat 2015 i 2016 i związane jest przede wszystkim z nadużyciami, których miały dopuścić się osoby zarządzające sprawami finansowymi i gospodarczymi spółki. Nadużycia te miały spowodować szkodę na rzecz grupy, wynoszącą prawie 62 mln zł. Ponadto postępowanie prowadzone jest w sprawie niekorzystnego rozporządzania mieniem o łącznej wartości prawie 6,5 mln zł, w celu uzyskania korzyści majątkowej.
Sprawa jest w toku. Przesłuchiwani są jeszcze wierzyciele. Śledztwo prowadzone jest w kierunku oszustwa i wyrządzenia szkody wielkich rozmiarów. Mamy świadomość, że trwa ono już dość długo. Będziemy się starać, aby zakończyło się jak najszybciej
– powiedziała Jolanta Religa, prokurator rejonowy w Sandomierzu.
- źródło: „Tygodnik Naswiślański” nr 27
Najnowsze komentarze