Sadownicy mają poważny problem z ubezpieczeniem własnych gospodarstw - informuje rawa.eglos.pl
Zgodnie z prawem rolnik / sadownik musi ubezpieczyć przynajmniej połowę powierzchni swoich upraw od przynajmniej jednego ryzyka obowiązkowego: gradu, przymrozków wiosennych, powodzi czy suszy.
Dla sadowników to nie tylko obowiązek, ale jedyna szansa na otrzymanie odszkodowania, gdy na przykład nie ma przychodów ze zniszczonej produkcji.
Krzysztof Czarnecki, wiceprezes Związku Sadowników RP podkreśla, że Skarb Państwa do ubezpieczenia w PZU dokłada 60 procent.
"I to dziura w budżecie jest najprawdopodobniej powodem tych odmów na jakie skarżą się sadownicy."
DYSCYPLINA: Ubezpieczenia upraw
— sadownictwo (@sadowniczy) April 28, 2021
KONKURENCJA Sprint
3 minuty grad
12 minut przymrozek
https://t.co/h6lIhfkvK0
Przypomnijmy: Oferta ubezpieczeń od przymrozków w tym roku jest ograniczona ! [czytaj wpis] >>>
Mój szwagier dostał odmowę, bo wyczerpał się limit dofinansowania a mamy początek sezonu
– kontynuuje Krzysztof Czarnecki.
Ubezpieczenia nie są tanie, jak podkreśla sadownik za jeden hektar czereśni o wartości 100 tysięcy złotych należy zapłacić 13 procent ubezpieczenia czyli 13 tysięcy złotych z hektara.
Wystarczy kilka godzin by stracić roczną pracę i dochód dla całej rodziny na wiele miesięcy. Jedna noc przymrozków i sadownicy mają poważne kłopoty finansowe.
Wystarczy kilka godzin zmiany temperatury na niską i są straty nie do powetowania.
- mówi Krzysztof Czarnecki. Jak dodaje
Jest kryzys dlatego myślimy, że cięcia budżetowe powodują te trudności
– podkreśla nasz rozmówca.
- źródło: rawa.eglos.pl
Najnowsze komentarze