Przeciętny Czech zjada 25 kilogramów jabłek rocznie. Mniej więcej połowa z nich pochodzi z samych Czech.
Jednak ze względu na wzrost cen i większą konkurencyjność Polski czescy sadownicy porzucają swoje rzemiosło
– czytamy na zielona.interia.pl
Era czeskiej uprawy jabłek wydaje się dobiegać końca. Jabłonie stopniowo znikają z mapy kraju, zastępowane przez bardziej opłacalne odmiany rolnicze. Czescy rolnicy stawiają głównie na kukurydzę i rzepak.
O ile jeszcze w 1989 roku jabłonie rosły na 25 tys. ha w ówczesnych Czechach, Morawach i na Śląsku, to dziesięć lat temu było to już tylko 18 tys. ha.
Ogromny ubytek czeskich producentów jabłek miał miejsce po raz pierwszy w 2014 roku, kiedy to sąsiednia Polska w wyniku rosyjskiego embarga nie mogła wyeksportować swojej nadprodukcji miliona ton jabłek do Rosji. W efekcie owoce trafiły do Europy, w tym do Czech. W tym czasie w Czechach zniknęło około sześciu tys. sadów.
Od stycznia ubiegłego roku embargo dotyczy również Białorusi, a przewodniczący Związku Sadowników Martin Ludvík szacuje, że w najbliższych miesiącach liczba sadów w tym kraju spadnie poniżej 10 tys.
Tylko w ubiegłym roku sadownicy mieli o cztery korony mniej za kilogram jabłek niż wynosiła cena kosztorysowa. Na hektarze, z którego zbiera się średnio 25 ton jabłek, daje to stratę około 100 000 koron czyli około 20 tys. złotych.
- źródło: zielona.interia.pl / Czytaj całość na zielona.interia.pl
Najnowsze komentarze