Kraje arabskie, Daleki Wschód, ale też Rosja tyle że okrężną drogą. To nowe kanały sprzedaży polskich jabłek a jednocześnie sposób na trwające embargo rodzimych producentów. Sadownicy z Podkarpacia nie mieli problemów ze sprzedażą owoców z tegorocznych zbiorów. Wiele magazynów już jest pustych. Nieliczni sadownicy skorzystali z pomocy ARR i z finansową pomocą państwa wycofali towar z runku.
W sandomierskim zagłębiu sadowniczym, do którego należą również sadownicy z Podkarpacia - sprzedażą jabłek zajęły się grupy producenckie. Z bardzo dobrym skutkiem. Przechowalnie tutejszych sadowników już teraz świecą pustakami.
Jak mówi Ryszard Kuroń sadownik z Baranowa Sandomierskiego – Bardzo mało zostało jabłek w tej chwili. Praktycznie już ich nie mamy.
Embargo nam nie zaszkodziło – informuje Andrzej Niezgoda sadownik z Baranowa Sandomierskiego.
W okolicy Sandomierza działa kilkanaście grup producentów owoców. Duże partie owoców udało im się sprzedać m.in. do Serbii skąd trafiały również do Rosji. Jabłka z Podkarpacia przemierzały w tym roku też inne szlaki na świecie. Grupa Producencka z Żurawicy koło Przemyśla wysyłała je m.in. do krajów arabskich a w planach ma też Daleki Wschód – podaje Agrobiznes.
Sprytnie potrafiliśmy znaleźć też inne możliwości i inne rynki zagospodarowania. Długofalowo dla nas producentów to embargo może się okazać nawet korzystne, ponieważ zmusiło to nas do poszukiwania innych odbiorców – zauważa Marian Szeliga sadownik z Żurawicy.
Jabłka z Podkarpacia wyjeżdżają także do Kazachstanu i na Białoruś, część tego towaru trafia także do Rosji.
Embargo na polskie owoce również w kraju wywołało wzrost popytu na jabłka. Na Podkarpaciu dało się to zaobserwować w zakładach pracy, które zamawiały duże partie towaru u sadowników. Wzrosła też sprzedaż w sklepach i na bazarach.
- źródło: tvp.pl
Najnowsze komentarze