A idzie tanie jabłko na eksport?
A idzie tanie jabłko na eksport?
To chyba bardziej kwestia definicji co jest sadem przemysłowym, co deserowym. Jeśli ktoś produkuje 40-60% jabłka przemysłowego to jego sad raczej należałoby nazwać przemysłowym*. ;-) A że uznaje się za producenta deseru.... jego wola.
To że nie mamy sadów typowo przemysłowych wynika z braku zainteresowania nimi przetwórców, skoro nie ma wyraźnego sygnału z ich strony, że za określone odmiany płacą wyraźnie więcej, stabilnie, przez wiele sezonów, to sadownikom pozostaje profil partyzancki, możliwie niskim kosztem wyprodukować jakieś jabłko, a potem się zobaczy gdzie się uda towar upchnąć.
*W sadzie przemysłowym ważna jest wielkość plonu, niby jabłko nie musi być piękne, ale musi wyrosnąć, z tego co przez tych parę lat zajmowania się sadownictwem zobaczyłem to jak nie ma około połowy ładnego jabłka to znaczy, że dużo tych gorszych jabłek albo nie urosło, albo zgniło i plon jest daleki od optymalnego.
Uznawanie jabłka przemysłowego za odpad jest jednym z wielu kardynalnych błędów robionych przez sadowników. To jest ważny surowiec, na którym opiera się cała gałąź przemysłu, surowiec z którego produkowana jest większość napojów owocowych. Jako kraj jestesmy potęgą jego produkcji, co przy poważnym podejściu do sprawy powinno skutkować tym, że to my powinniśmy być jednym z najważniejszych graczy na światowym rynku koncentratu jabłkowego, zamiast być kolonią lub kondominium wymieniającym swoją pracę za perkal i paciorki.
Ale jakim cudem ktoś ma naszą pracę szanować skoro my jej nie szanujemy?
Owszem przy poważnym traktowaniu tematu powinno być rozgraniczenie na produkcję jabłka przemysłowego i deserowego. Jednak jest jak jest, a w obecnej sytuacji cena jabłka przemysłowego mocno wpływa na cenę jabłka deserowego, przynajmniej cenę oferowaną producentowi w okresie jesiennym i wczesnozimowym, później wpływ jest mniejszy jednak nie ryzykowałbym twierdzenia, że go nie ma. Choćby psychologiczny, trudniej zgodzić się na cenę 70gr za jabłko z chłodni, gdy jesienią sprzedawało się niewiele taniej jabłko przemysłowe, natomiast kupiec oferujący 70gr w sezonie, gdy sadownik oddawał przemysł za 20gr , w grudniu styczniu dostanie za tę cenę jabłko z pocałowaniem w rękę.
cd.
post pod postem bo jednym się nie zmieściło
Czy w takim układzie w interesie zakładów jest oferowanie za jabłko przemysłowe ceny zapewniającej opłacalność produkcji tego jabłka?
Żeby cokolwiek się zmieniło, chyba muszą zajść dwie zmiany.
Rewolucja w mentalności sadowników - to co się urodziło nie musi być sprzedane, choćby poniżej kosztów produkcji (nie zbioru!!!)
Konkurencja w sektorze przemysłu przetwórczego.
Sezon ma się ku końcowi, emocje chyba trochę opadły, może warto zastanowić się dlaczego jest jak jest. Ale najpierw chyba warto uświadomić sobie kilka faktów. Niby oczywistych, jednak mam wrażenie, że kompletnie wypieranych ze świadomości.
Na rynku przetwórczym mamy monopol, czy może raczej oligopol z jedną dominującą firmą (grupą firm?) dyktującą warunki.
Celem zakładów przetwórczych nie jest kupienie i przerobienie wszystkich jabłek , a generowanie zysku.
Na rynku jest niedobór pracowników, tych wykwalifikowanych w szczególności, dotyczy to też zakładów przetwórczych, czyli nie bardzo można liczyć na pracowników sezonowych w przetwórniach, a za trzepanie nadgodzin trzeba zapłacić i też nie za bardzo się te nadgodziny uda wymusić do rozmiarów graniczących z niewolnictwem. A utrzymanie stałej, pełnej obsady kadrowej do maksymalnych mocy produkcyjnych zakładu, może być mało opłacalne.
W takim układzie nie ma uzasadnienia zwiększanie produkcji i w efekcie obniżanie ceny koncentratu, przy jednoczesnym podnoszeniu cen skupu dopóki dostawy surowca są na wystarczającym poziomie.
Skoro sadownicy dostarczają jabłko w cenie ledwo pokrywającej koszt zbioru to znaczy, że ta cena jest dla nich satysfakcjonująca. Dodatkowo utrzymuje środownisko sadownicze w wygodnym dla przetwórców stanie upodlenia i żebrania o kupienie jabłka przemysłowego.
Najskuteczniejszym sposobem na zwiększenie dostaw są okresowe obniżki cen.
Przy cenach zapewniających opłacalność produkcji, sadownicy zaczynają kombinować, teraz może przetrzymać , poczekać aż zdrożeje. Zaczynają podnosić głowy, oczekiwać, że ich zdanie będzie się liczyć, buńczucznie pokrzykiwać "Teraz to my "rządzimy".
Antonówka może być niezłym pomysłem.
Z floriny sok jest średni.
Topaz, florina są bezparchowe z nazwy, zupełnie bez ochrony grzyba mają jak się patrzy, tyle że go pod brudną plamistością trochę mniej widać.
Sadownik2017, 2019-09-20 20:31, napisał:
Cena jest w porządku, trzeba wozić bo zgniją. Lepiej jabłek nasadzić i po 20gr niż pszenica czy kukurydza
20gr? No co ty? Po 5gr to za dużo, a wszystko co powyżej to już rozpusta i kułactwo.
No dobrze przyszedł czas kiedy już powinno być wiadomo, jakie straty w Chinach są, nie prognozowane a realne. Ktoś coś wie?
Zostaw drzewa w spokoju, one nic nie zawiniły, nie ma co ich tłuc. Nie rozumiem ludzi trzęsących zimowe odmiany we wrześniu, a potem zdziwienia, że następnego roku kiepskie owocowanie. A jakie ma być, skoro zawiązki kołkiem po łbie dostały? Poza tym może tak się zdażyć, że przed Wigilią wpadniesz na pomysł, żeby jednak pozbierać.
Wapno nie zaszkodzi, ale wstrzymałbym się z nim do przedwiośnia, przez zimę sad bedą nawiedzały lotne brygady celem utylizacji spadów i nawożenia gleby, jabłka przypudrowane wapnem mogą im nie smakować.
Pewnym info są mniejsze zbiory w Chinach, które powodują, że ceny surowca do produkcji soku zagęszczonego spokojnie mogą byc na poziomie cen zeszłorocznych, bądź wyższe, ale... no właśnie jak są chętni do sypania za 15gr, to skończony kretyn płaciłby więcej.
A może wbić sobie do głowy, żeby zacząć doceniać co się wyprodukowało, że przemysł to nie odpad, tylko surowiec? Surowiec z którego jest uzyskiwany moszcz stanowiący podstawę chyba większości soków owocowych. To trochę jakby ropę naftową nazywać zanieczyszczeniem. Odpadem jest przerywka w środku sezonu ochrony, odpadem są nadgniłe lub zgniłe jabłka, które powinny trafić na kompost, a nie na przetwórnię, żeby nie truć ludzi, natomiast na skup powinny trafiać właśnie jabłka pełnowartosciowe tyle, że ubogie na urodzie. Tylko niestety za takie powinna być też inna cena.
Zauważ, że tematy o parchu jabłoni czy owocówce jabłkóweczce też są, powiedzmy, symboliczne od jakiegoś czasu. Niby dwa najważniejsze zagrożenia w uprawie przestały być istotne? Nie, niektóre tematy zaczęły być tajne/poufne, po okresie radosnego i bezinteresownego dzielenia się wiedzą i informacjami na forum, powoli przechodzimy do standardu panującego od dziesięcioleci w realu :
-Czym pryskasz?
-Ślęzą.
Przemysł to bezpieczny temat (bo nikt kartonów na eksport ani kupca nie podbierze) , a i popłakać, jakie to biedne misie jesteśmy, można.
Do Leszek45
Zabić nie wolno, wypuścić.
Zabić, nie wolno wypuścić.
Przecinek ma znaczenie, nie tylko dla profesora Miodka.
Może dlatego, że wątek nazywa się "cena jabłek przemysłowych" , a dywagacje na temat sytuacji politycznej i jej wpływu na ceny owoców jak raz by pasowały do działu pozostałe tematy rolnicze.
Niestety nie jest to czysta relacja podaż -popyt. W grę tu wchodzi zaradność kupującego i idiotyzm sprzedającego. Chciałbym twierdzić, że ta zaradność to krótkowzroczne cwaniactwo, ale sądziłem, że zostanie to ukrócone kilka lat temu, widocznie przetwórcy mają rację goląc w ten sposób durne chłopstwo.
Ja nie znam, Ty nie znasz, ale widocznie ci którzy walczą o opakowania na skupach znają. Do sprzedaży może dojść jedynie w sytuacji kiedy kupujący i sprzedający akceptują daną cenę. Skoro 15gr za jabłko jest akceptowaną ceną widać jego producent jakiś interes w tej sprzedaży ma.
Może wreszcie czas się obudzić, nie ma konfliktu przetwórca-sadownik, jest konflikt sadownik-sadownik, trwa wyniszczająca wojna, kto przetrwa., a przetwórcy jedynie wykorzystują dobrą okazję. Dlatego można apelować , organizować strajki, a i tak będą skupy zasypane towarem.
Wszelkie rodzaje pomocy, rekompensaty, dotacje, wycofania z rynku bedą jedynie przedłużały obecną patologię, dając przy okazji zarobić jeszcze urzędnikom, czy firmom związanym z obsługą tego typu procedur. Podobnie chore są (czy były?) dopłaty do nowych nasadzeń. Kto żyw sadził drzewa owocowe i pewnie jeszcze kilka lat będzie sadził w nadziei, że jakoś się unormuje, niestety teraz trzeba, tę żabę zacząć zjadać. A może ci co tu gardłuja po prostu produkują za drogo i cena 20gr za wiśnię i 10gr za jabłko jest właśnie ceną do zaakceptowania przez część producentów produkować tanio i dobrze, i to oni powinni na rynku zostać, a jak komuś to za mało niech się przebranżowi.
Tak czytam tematy o cenach, o tym żeby kontraktacje wprowadzić, strajki robić, protestować, wyrwać drzewa, że to przez tych albo tamtych, bo zakłady Niemcom sprzedali.......
Jeśli zakłady byłyby polskie, płaciłyby podobnie, trzeba być idiotą, żeby płacić więcej niż dostawca chce wziąć. Dopóki bedą producenci akceptujący cenę ponizej kosztów produkcji, czy wręcz poniżej kosztów zbioru, dopóty zakłady takie ceny będą proponowały.
Rozwiązania są dwa albo nie będziemy się zgadzać na żenujące ceny i nie będziemy oddawać owoców, albo trzeba poczekać, aż część z nas wymrze lub zbankrutuje. W drugiej opcji jest szansa, że w tym czasie rynek zostanie opanowany przez kogoś innego.
Chyba wydrukuję i na drzwiach sobie tę złotą myśl przybiję - jedyne źródło utrzymania ma pozwolić cofnąć część kosztów.
Napalm. 100% skuteczności.
Syllit w kwitnienie w dawce wyniszczającej? Gratuluję. Poza tym jak z opornością na dodynę?
Proponuję poczytać wątki parchowe z poprzednich lat , było wałkowane wielokrotnie we wszystkich możliwych konfiguracjach.
Ale robić wywar i pryskać, czy zadymiać suszem w czasie przymrozków? Wydaje mi się, że lepiej byłoby zadymiać, cała wieś by sie przestała martwić.
IMHO nie ma na co czekać tylko pryskać, nawet jak nie całkiem przestanie.
No do tego momentu sytuacja jest jasna.
Watpliwości zaczynają się, gdy został wykonany zabieg w czasie wysiewu/na początku infekcji, czyli stop spray i pada dalej dwa, trzy dni. Teorecznie wysiane zarodniki są trafione w momencie największej wrażliwości, zostają te które dojrzewają w zarodniach i właśnie o nie mi chodzi. Czy po wysiewie dojrzewają sukcesywnie i wysiewają sie w sposób ciągły, czy po fali wysiewu potrzebny jest jakiś czas by następna grupa zarodników dojrzała i wysiała się w podobnym czasie.
Pytanie na obecną pogodę- ile czasu potrzebują zarodniki, żeby dojrzeć do wysiewu i wysiać się?
Te które czekały juz w blokach startowych wysiały się w ciągu kilku godzin. Co z tymi które są nastepne w kolejce?
Oczywiście wiem, że w obecnej sytuacji najlepiej odczekać i pojechać 1,2 i 3 maja mieszaniną score, mythosu, syllitu, oczywiście dołożyć zapobiegawczy kontakt + 4 nawozy.
Tak z ciekawości pytam o czas potrzebny na dojrzewanie, zapewne zależny od temperatury i charakter wysiewu spodziewać się fali wysiewu, czy raczej pojedynczych niezbyt nasilonych w miarę dojrzewania. Na chłopski rozum to drugie jest bardziej prawdopodobne.
Jak 21 zł za tonę to się nie dziwię że mało chętnych. ;-)
Że między 10a 20gr nie ma różnicy zrozumiałem, że czy się nie wysypie za 10gr, czy nie wysypie się za 20gr to na jedno wyjdzie.
O dopłatach do sadów przemysłowych nie słyszałem, natomiast samo istnienie takich sadów wg mnie ma sens - posadzenie odpowiednich odmian, mniej wymagających jeśli chodzi o ochronę, o dobrych właściwościach pod kątem przetwórstwa. Tyle że wymagałoby to współpracy przetwórni z sadownikiem, a nie dziwnej corocznej wojenki. Wtedy sytuacja by się wyklarowała jedni produkują jabłko deserowe, drudzy przemysłowe. A co do czystej kasy za ...... nie wiem jak ten znajomy od sadu przemysłowego liczył, że to taki super interes, przybliżony koszt zbioru jest podany powyżej, żeby uzyskać sensowny powtarzalny plon, trzeba nawozić, zabiegi ochrony można zredukować, ale około 10 zabiegów to minimum, trzeba ciąć, kosić, utrzymać/ kupić/wymienić maszyny, wymieniać nasadzenia.... To samo i za darmo się nie robi, a wypadałoby, żeby odliczyć dla siebie jakąś dniówkę. Goja sama widzisz, że jedyne co można w rozmowie z takim człowiekiem zrobić to pamietać by nie dyskutować z idiotą, bo sprowadzi do swojego poziomu i pokona doświadczeniem.
Chore są dopłaty do nasadzeń, rozwoju gospodarstw, skoro mamy nadprodukcję, to po co dalej ją pompować bez jakichkolwiek skutecznych działań w kierunku znalezienia rynków zbytu? Już efektywniej byłoby przeznaczyć tę kasę na program 500+ (czy nawet 1000+) , w ten sposób pracująć nad zwiększeniem liczby konsumentów, jeśli nie jabłek i soków, to win owocowych.
W "przemyśle" napisałem, przekleję i tu:
Anonim, 2016-09-15 16:20, napisał:
Stadniny już wyprowadził na prostą, teraz przetwórnie? Będzie Dekret Jurgiela i nacjonalizacja przetwórni? Czy miliardy dotacji na stworzenie nowych zakładów dla krewnych i znajomych królika?
Może jednak zacząć od rozwiązania problemu, który władza sama stworzyła? Jakieś embargo mamy, miały być poszukiwania nowych rynków zbytu......
Stadniny już wyprowadził na prostą, teraz przetwórnie? Będzie Dekret Jurgiela i nacjonalizacja przetwórni? Czy miliardy dotacji na stworzenie nowych zakładów dla krewnych i znajomych królika?
Może jednak zacząć od rozwiązania problemu, który władza sama stworzyła? Jakieś embargo mamy, miały być poszukiwania nowych rynków zbytu......
Sądzisz, że polskie przetwórnie płaciłyby więcej? Szczerze wątpię. Akurat w tym przypadku nikt nas nie okrada. Ci którym sie to opłaca po prostu odstawiają jabłka za cenę, którą akceptują. Bardziej realna jest opcja, że w zmowie z przetwórcami, sprzedając jabłko po cenach dumpingowych, chcą wykończyć konkurencję i zmniejszyć w ten sposób produkcje jabłek.
Skoro ma byc obniżka, a cena jest dobra, to trzeba szybko sypać.
W obecnej sytuacji najbardziej przygnębiające jest to, że jak się okazuje dla większości sadowników cena w okolicach 15gr/kg jest do zaakceptowania. Spiski, zmowy, porozumienia psu na budę by się nie zdały, gdby po prostu producentom cena się nie podobała i nie odstawialiby towaru. Całkowicie rozumiem przetwórców - skoro przemysł mogą kupić po 15-20gr to tylko idioci płaciliby więcej, na ich miejscu robiłbym tak samo.
Niestety bedąc po drugiej stronie mogę jedynie mieć nadzieję, że pogoda i pracownicy dopiszą tym, których zadowala obecna cen, żeby jak najszybciej mogli uporać się ze zbiorem i sprzedażą. Czego im z całego serca życzę.
Fontelis i Luna mają substancje czynne z tej samej grupy, ile razy nimi pryskałeś? Limit jest max 3x, żeby oporności nie hodować. Syllit może ordzawiać zawiązki, poza tym na dodynę w wielu regionach jest oporność. Dobra byłaby jakaś strobiluryna, tylko też pytanie o to czy działa? W zasadzie to żeby nie mieć dylematów czy zadziała, to rozwiązaniem był oprysk kontaktowym wczoraj wieczorem-noc-dziś rano.
Mhm, "chłop śpi i mu samo rośnie" , ile takie puszczone samopas ule się utrzymają? Rok? Dwa? Trzy? U mnie były miodne, są murarki. Murarki są zdecydowanie mniej kłopotliwe. Pracochłonne i upierdliwe jest wydłubywanie z rurek, w wersji na leniucha można zostawiać je w rurkach i podkładać pakiet rurek z kokonami do domku ze świeżą trzciną, po wygryzieniu się starą trzcinę do pieca.
Swoją drogą ten rok trochę dziwny jest, w poprzednie lata w połowie kwitnienia jabłoni zwykle rurek brakowało, w tym roku teraz dopiero widać, że wzięły się do roboty, a jabłonie powoli kończą kwitnąć. No i faktycznie widać, że chętniej jednak zasiedlają trzcinę niż styrodurowe formatki, choć z drugiej strony w poprzednich latach pasowały im tak dziwne miejsca jak złożona plandeka, szczelina pod doniczką, czy rurka przelewowa chłodnicy ciągnika.
Na starym forum wrzucałem zdjęcia liści Floriny pryskanej kilka razy w sezonie, pochwalono mnie, że ładnego grzybka wyhodowałem. Mam Topaza i Florinę, obie odmiany można uznać za mało wrażliwe na parcha.
1 |
Portal sadownictwo.com.pl powstał i działa jako niezależny serwis internetowy przeznaczony dla producentów owoców.
Data założenia: 10 czerwca 2001 r.
Pomysłodawca i twórca: Marcin Zachwieja
Portal sadownictwo.com.pl
e-mail: kontakt@sadownictwo.com.pl